
Seniorzy z pasją: Król Tatr zdobyty przez koninianina. Gerlach nie miał szans z Kazimierzem Witkowskim
Gerlach – majestatyczny, wymagający, uznawany przez wielu za najtrudniejszy szczyt w całych Tatrach. Nie ma tu oznakowanych szlaków, są za to strome żleby, klamry, łańcuchy, skalne uskoki oraz grzbiety, gdzie po obu stronach czeka kilkudziesięciometrowa przepaść. To właśnie tam, na wysokość 2655 m n.p.m., wspiął się koninianin Kazimierz Witkowski, emeryt, pasjonat gór i człowiek, który udowadnia, że na realizację marzeń zawsze jest dobry moment ❤️🔥.
Swoją niezwykłą historią podzielił się w Bibliotece Magnetycznej Miejskiej Biblioteki Publicznej w Koninie, gdzie od lat występują bohaterowie lokalnych pasji. Tym razem uczestnicy spotkania słuchali opowieści, od których – jak relacjonowano – aż drżały ręce na myśl o stromych płytach skalnych i linach, do których przypięci są zdobywcy Gerlacha.
Wspinaczka, która wymaga więcej niż kondycji
– To nie jest spacer po oznakowanym szlaku – podkreślał Kazimierz Witkowski. – To wysiłek fizyczny i psychiczny, ale dotknięcie krzyża na szczycie i zobaczenie tej panoramy… bezcenne!.
Droga na Gerlach trwa nawet 10 godzin i odbywa się pod czujnym okiem licencjonowanego przewodnika. Uczestnicy idą w uprzężach, przypięci linami, nierzadko mierząc się z fragmentami, gdzie nie można patrzeć w dół – zbyt łatwo o zawroty głowy.
– Bałem się, że skała, której się złapię, okaże się zbyt gładka. Bałem się, że klamra nie wytrzyma. Bałem się… ale wiedziałem też, że nie da się zawrócić. Najpierw trzeba wejść, by móc zejść. Ta nieodwracalność mocno działa na psychikę – opowiadał.
Witkowski zna góry jak mało kto – ma już na koncie kilkadziesiąt szczytów, w tym siedem trzytysięczników, jeden czterotysięcznik i całą Koronę Gór Polski. A jednak to Gerlach budził w nim największy respekt.
Widoki, adrenalina i… życie poza strefą komfortu
Koniński zdobywca przyznaje, że moment wejścia na szczyt to prawdziwa eksplozja emocji.
– Widoki zapierają dech. Widać Krywań, Rysy, Łomnicę. Do tego wiatr, śnieg pod nogami, zapach powietrza… i ten miks adrenaliny z endorfinami. To trzyma człowieka miesiącami. Nie mógłbym bez tego żyć! – mówił z uśmiechem.
W wyprawie towarzyszyła mu przyjaciółka, zawsze gotowa na wyzwania, wysportowana i – jak podkreślał – niezawodna Ludka. To z nią związany był liną podczas całej trasy.
A na horyzoncie – Mont Blanc?
Choć Gerlach był jednym z największych marzeń Kazimierza Witkowskiego, już podczas spotkania w konińskiej bibliotece zdradził, że na liście celów widnieją kolejne szczyty. Wśród nich – legendarny Mont Blanc.
– Trzeba mieć cel, inaczej człowiek siada. A ja nie chcę siadać – żartował.
Na pytanie, skąd u niego tak świetna kondycja, odpowiedź była zaskakująco prosta – lata pracy jako listonosz. Setki kilometrów „w nogach” przełożyły się na siłę i wytrzymałość, które dziś procentują na skalnych ścianach.
Inspiracja, która dodaje odwagi
Opowieść konińskiego seniora stała się źródłem inspiracji dla uczestników spotkania. Bo choć zdobycie Gerlacha nie jest dla każdego, to – jak komentowano po wydarzeniu – słuchanie takich historii pobudza wyobraźnię i pozwala choć na chwilę przenieść się w miejsca, w których adrenalina miesza się z pięknem natury.
A dla tych, którzy wolą góry oglądać z kubkiem kawy i ciastem marchewkowym pani Bożenki – Biblioteka Magnetyczna tradycyjnie zadbała o ciepłą, rodzinną atmosferę.













































Opublikuj komentarz