Z Reymontem u Reymonda – historia rodu, która ożywiła pałac
We wtorkowe popołudnie, 19 sierpnia, w zabytkowych murach Pałacu Reymonda w Koninie odbyło się wyjątkowe spotkanie z cyklu „Z Reymontem u Reymonda”, organizowanego przez Miejską Bibliotekę Publiczną im. Zofii Urbanowskiej. Wydarzenie przyciągnęło mieszkańców zainteresowanych lokalną historią i dziedzictwem przemysłowym miasta.
Prelekcję pod hasłem „Historia rodu Reymondów” wygłosił dyrektor biblioteki, Damian Kruczkowski. Opowiedział on dzieje Edwarda Ludwika Reymonda – przedsiębiorcy, który w XIX wieku nadał Koninowi nowy, przemysłowy charakter. Reymond, syn szwajcarskiego osadnika, założył nad Wartą jedną z największych fabryk narzędzi i maszyn rolniczych w regionie, zatrudniając setki osób i zmieniając gospodarczy krajobraz miasta.
– Reymondowie nie tylko budowali maszyny. Oni budowali przyszłość tego miasta – podkreślał Kruczkowski.
Spotkanie było również okazją, by spojrzeć na historię samego pałacu, zaprojektowanego około 1880 roku przez berlińskiego architekta Friedricha Adlera. Budynek w stylu eklektycznym, niegdyś symbol statusu i przedsiębiorczości, zachwycał detalami architektonicznymi – od portyku z kolumnami po szwajcarskie godło na wspornikach balkonu.
Choć dziś pałac pozostaje w ruinie, prelegent przypomniał, że to jedyny prawdziwy pałac w Koninie, wpisany w historię miasta równie mocno, co rodzina, która go wznosiła. Losy Reymondów – od sukcesu gospodarczego po wyjazd po II wojnie światowej i nacjonalizację majątku – układają się w opowieść o ambicjach, determinacji, ale też przemijaniu.
Nie zabrakło także porównań do „Ziemi obiecanej” Władysława Reymonta – powieści o przemysłowej Łodzi. Edward Reymond, podobnie jak literaccy fabrykanci Borowiecki, Welt i Baum, tworzył nowe oblicze miasta, w którym ryzyko i innowacja splatały się z marzeniem o lepszej przyszłości.
Spotkanie zakończyło się rozmową o przyszłości pałacu. Uczestnicy podkreślali, że choć budynek jest zaniedbany, to takie inicjatywy dają mu drugie życie – przynajmniej w świadomości mieszkańców.
– Przechodzimy obok pałacu codziennie, widzimy zniszczone mury, ale rzadko zdajemy sobie sprawę, że kryje się za nimi opowieść o odwadze i wizji – mówił Kruczkowski.
Dzień w pałacu Reymonda stał się więc nie tylko lekcją historii, ale też przypomnieniem, że tożsamość miasta tworzą ludzie, miejsca i pamięć, które warto ocalać.











Opublikuj komentarz