Sześciopartyjny Sejm, inne wybory, więcej przejrzystości? Oto propozycja nowego ustroju politycznego autorstwa Mariusza Maćkowiaka
Polska scena polityczna od lat jest głęboko spolaryzowana. Zdaniem Mariusza Maćkowiaka – autora obszernego opracowania dotyczącego przyszłości systemu parlamentarnego w naszym kraju – najwyższy czas, by zreformować ustrój i ordynację wyborczą w taki sposób, aby oddać realną władzę obywatelom, a partie polityczne zmusić do większej odpowiedzialności.
– Polacy to wspaniały Naród – pisze Maćkowiak. – Obecna scena polityczna w kraju jest bardzo spolaryzowana. Po 1989 roku w Polsce najdłużej rządzą cztery partie. Najwyższy czas, aby wziąć przykład z USA i zrobić schemat nie dwupartyjny, a sześciu partii – dodaje.
Koniec z koalicjami, czas na odpowiedzialność
Jedną z głównych idei autora jest stworzenie systemu parlamentarnego opartego na sześciu stałych partiach politycznych. Partie te miałyby obowiązek rejestracji kandydatów bez konieczności zbierania podpisów, a w wyborach do Sejmu startowałyby wyłącznie one.
W Sejmie zasiadałoby nadal 460 posłów, wybieranych w 41 okręgach po 11 mandatów każdy. W podziale mandatów premiowane byłyby partie, które zajmą pierwsze trzy miejsca w danym okręgu. – Partia z pierwszego miejsca w każdym z 41 okręgów wprowadza po 6 posłów z najlepszymi wynikami poparcia. Z drugiego miejsca po 3, a z trzeciego miejsca po 2 posłów – wyjaśnia Maćkowiak.
Partie, które zajmą miejsca od czwartego do szóstego, otrzymywałyby po jednym mandacie dla lidera oraz po dwóch dodatkowych w trzech historycznych miastach: Gnieźnie, Krakowie i Warszawie. – Gniezno to pierwsza stolica Polski, potem Kraków, a obecnie Warszawa. Historia Polski to rzecz święta! – podkreśla autor.
Wybory bez trolli i bez ciszy wyborczej
Nie byłoby także ciszy wyborczej, ale obowiązywałby zakaz agitacji w szkołach, przedszkolach, kościołach i innych miejscach publicznych.
Maćkowiak zwraca uwagę na konieczność uczciwości i przejrzystości w kampanii wyborczej. Jego zdaniem należy ograniczyć możliwość wpływu z zewnątrz poprzez zamknięcie komentarzy w mediach społecznościowych na czas kampanii. – Wyłączamy trolli, którzy mogą być wynajęci z obcych państw i zmienić wynik wyborów. Wybory są sprawą wyłącznie Narodu Polskiego! – czytamy.
Wybory prezydenckie: nie podpisy, a poparcie partii
Według propozycji, kandydaci na prezydenta RP byliby zgłaszani wyłącznie przez partie polityczne. Nie byłoby możliwości kandydowania niezależnego – wymogiem byłoby zabezpieczenie budżetu kampanii z funduszy partii.
Prezydent miałby znacznie silniejszą pozycję w zakresie obronności – MON przechodziłby pod jego zwierzchnictwo. Jednocześnie to Sejm, a nie prezydent, zachowałby inicjatywę w większości spraw legislacyjnych.
Zwycięstwo w wyborach prezydenckich mogłoby nastąpić już w pierwszej turze, jeśli kandydat wygrałby w co najmniej dziewięciu województwach lub w ośmiu i dodatkowo w Warszawie.
Finanse, składki i transparentność
Autor wskazuje na potrzebę uczciwego finansowania polityki. Partie otrzymywałyby środki na działalność i kampanie proporcjonalnie do zajętego miejsca w wyborach, bez możliwości przyjmowania darowizn. Każda partia musiałaby także przedstawić gotowy projekt budżetu państwa przed rokiem wyborczym i wskazać kandydata na ministra finansów.
Poseł zarabiałby dwukrotność przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej. – Pensja senatora wynosi tyle samo co pensja posła – zaznacza Maćkowiak.
Podsumowanie: reforma przez nową Konstytucję
Mariusz Maćkowiak apeluje, by nie obawiać się zmian i rozpocząć poważną debatę nad przyszłością systemu politycznego w Polsce. – Trybunał Konstytucyjny orzekł, że nie można zmienić zasad wyborczych pół roku przed wyborami, ale można zmienić Konstytucję – pisze.
Na zakończenie podkreśla: – Gdyby wprowadzić powyższe propozycje, to wybory prezydenckie RP w 2030 roku mogłyby odbyć się na nowych zasadach. Myślę, że warto spróbować!
Opublikuj komentarz